w ich stronę.
- Sądziłem, że rozbijał się po Hiszpanii. - A ja, że po Prusach. - Czy można człowieka wygonić z kontynentu? - zainteresował się William. Wokół nich rozbrzmiewały podobne szepty i spekulacje, mieszając się z tonami kontredansa. Victoria słuchała ich jednym uchem. Śmieszne. Mężczyźni często się jej przyglądali, lord Althorpe nie stanowił w tym względzie wyjątku. - Jest bardzo podobny do brata - stwierdziła cicho, usiłując zapanować nad sobą. - Choć Thomas był jaśniejszy. - Duszę też miał jaśniejszą - rzucił cicho Landry i postąpił dwa kroki na spotkanie nowego gościa. - Althorpe. Co za niespodzianka! Markiz się ukłonił. - Lubię niespodzianki. Victoria nie mogła oderwać od niego wzroku, jak zapewne każda kobieta obecna na sali. Spotkała w życiu wielu uwodzicieli, ale żaden nie sprawiał wrażenia aż tak... niebezpiecznego. Ten emanował siłą i pewnością siebie. Szary frak z najprzedniejszego materiału podkreślał jego szerokie ramiona i wąskie biodra. Pod czarnymi spodniami rysowały się muskularne uda. Oczy o barwie starej whisky omiotły grono adoratorów Victorii nieprzychylnym spojrzeniem. Wydawało się, że zaraz przerzuci ją sobie przez ramię i wyniesie z pokoju, ale zamiast tego uprzejmie pozdrowił wszystkich towarzyszących jej mężczyzn. Dźwięk niskiego głosu sprawił, że po plecach Victorii przebiegł dreszcz, a na widok niesfornego kosmyka czarnych "włosów naszła ją ochota, żeby odgarnąć go z opalonego czoła. Gdy zmysłowe wargi wykrzywił lekki uśmiech, w głowie zakręciło się jej mocniej niż w czasie szalonego tańca. - Vixen, Lucy, pozwólcie, że przedstawię wam Sinclaira Graftona, markiza Althorpe - powiedział William. - Althorpe, lady Victoria Fontaine i panna Lucy Havers. Markiz przyjrzał się Vix badawczo, po czym ujął jej dłoń i złożył głęboki ukłon. Gdy w taki sam sposób przywitał się z Lucy, Victorię przeszyło nieznane do tej pory ukłucie zazdrości. Nie chciała dzielić się swoim nowym odkryciem. Z nikim. - Proszę przyjąć moje kondolencje z powodu brata - odezwała się pospiesznie. - Dziękuję, lady Victorio. Słyszałeś, Marley, że... - Złożyłabym je wcześniej, ale był pan nieobecny. Althorpe zmierzył ją wzrokiem. - Gdybym wiedział, że pani czeka w Londynie, żeby mnie pocieszyć, wróciłbym już dawno - powiedział. - Co sprowadza cię do Londynu? - zapytał wicehrabia niezbyt przyjaznym tonem.