Novaka, potem z powrotem do agencji i jeśli nikogo
bym tam nie zastała, ruszyłabym znów tropem Allbeury'ego. Keenan wyjął notatnik. - Adresy! Oczy Shipley już się zamykały. - Teraz... twoja kolej. To świństwo zaczyna działać... Tak miło dzwoni w uszach i... Keenan położył jej dłoń na ramieniu. - Adresy, Helen. 110 - Zabierzemy cię do środka - powiedział Novak do Clare. - W ciepłe miejsce. - Nie. - Tu jest za zimno. - Wstał i próbował ją pociągnąć za sobą. - Nie! Chcę zostać. - No dobrze - ustąpił, przyciskając ją ciaśniej do siebie. - Zaraz przyjedzie karetka. Zobaczysz - przemawiał łagodnie - wszystko będzie dobrze, i z tobą, i z naszym ma-luszkiem, nie masz się czego bać, okej, najdroższa? - Z dzieckiem nie będzie dobrze. - Ależ tak, kochanie. O nic się nie martw. - Dziecko umiera. Może już umarto. A ja wcale się nie martwię, Mike, bo tego właśnie chciałam. No nie, chyba się przesłyszał. Ale Clare nagle się zaśmiała. To obłęd, rzekł sobie i uczepił się tej opcji. Ale ten śmiech... Taki ochrypły, szorstki... - To prawda, Mike. - Zerknęła na niego przelotnie. - Zrobiłam to specjalnie, tak samo jak poprzednim razem, kiedy zabiłam naszego synka. - Wcale go nie zabiłaś. Sto razy ci mówiłem, że to nie twoja wina. - Owszem, moja. - Uczepiła się palcami jego koszuli jak dziecko spódnicy matki. - Nasz synek nie umarł tak po prostu, nie miał problemów z oddychaniem, w każdym razie nie takie, jak myślałeś... - Clare, kochanie, przestań! - Wykręcił się do tyłu i nie wypuszczając jej z ramion, wypatrywał w wąskiej uliczce błyskającego na niebiesko światła, chociaż nie słyszał jeszcze syren. - Cały czas miałam nadzieję, że on sam umrze... Modliłam się o poronienie... Poczuł w żyłach cały ciemny ziąb rzeki. Obrócił się do niej wolno. - ...ale nie nastąpiło - ciągnęła Clare - więc sama musiałam się tym zająć. Odsunął się, ale wciąż zaciskała palce na jego koszuli. - Tak mi przykro - mówiła bez cienia żalu w głosie. - Naprawdę mi przykro, ale już pora, żebyś się dowiedział, nie sądzisz? W pierwszej chwili pomyślał, chciał wierzyć, że zwariował, że to wszystko jest jakimś sennym