- W szpitalu, kiedy ty byłas jeszcze w spiaczce. Miałem
wra¿enie, ¿e jest w nim cos znajomego. Czułem, ¿e powinienem go rozpoznac. -Nick zmru¿ył oczy, przeszukujac wzrokiem oswietlony miejskimi neonami tłum na chodniku. - Tego samego dnia widziałem go te¿ na parkingu pod szpitalem. 357 Odje¿d¿ał czarnym jeepem. Czarnym, a mo¿e ciemnogranatowym. Zało¿e sie, ¿e to ten sam samochód, który widzielismy dzisiaj pod kosciołem. - Sadzisz, ¿e ten ktos pojechał za nami na komisariat? - Marla poczuła, jak małe włoski podniosły jej sie na karku z przera¿enia. Nick scisnał jej dłon i ruszyli przed siebie nadbrze¿em. Znad oceanu napływała biała, lekka mgła. - Dałbym głowe, ¿e tak było. - Ale po co? - Tego własnie musimy sie dowiedziec. Na razie nie umiem odpowiedziec na to pytanie - przyznał, przyciagajac ja do siebie. - Ale jestem pewny, ¿e to ma jakis zwiazek z toba. - Spojrzał na nia z powaga i determinacja. - Paterno uwa¿a, ¿e mo¿e ktos próbuje cie zabic. Mnie te¿ przyszło to do głowy. Podobnie jak tobie. Wierz w to lub nie, ale twoje ¿ycie mo¿e byc powa¿nie zagro¿one. Mysle, ¿e powinnas sie wyprowadzic z domu. Jeszcze dzis. Jesli morderca zdołał dostac sie do domu ubiegłej nocy, nic go nie powstrzyma. - Nie moge sie wyprowadzic - odparła Marla z przera¿eniem. - Moje dzieci mieszkaja w tym domu. - Zabierz je ze soba. - Sa równie¿ dziecmi Aleksa - zauwa¿yła. - Nie moge porwac moich własnych dzieci i nie moge mu te¿ powiedziec, ¿e... Cholera, to jakies szalenstwo. - Nie mo¿esz mu powiedziec, bo mu nie ufasz - skonczył za nia Nick. Marla poczuła nagle, ¿e jest bliska załamania. - Sama ju¿ nie wiem, komu moge ufac. - Mnie, kochanie - powiedział Nick, biorac ja znowu w ramiona i całujac w usta. - Lepiej, ¿ebys mi zaufała. Niewykluczone, ¿e jestem twoim jedynym przyjacielem. Jego wargi były ciepłe i namietne, ramiona, które ja trzymały, silne, a jednak - choc tak bardzo chciała mu zaufac, 358 tak bardzo chciała sie z nim kochac i czuc jego dłonie na swoim ciele - nie potrafiła pozbyc sie wra¿enia, ¿e dopuszcza sie zdrady, ¿e zawierzenie Nickowi Cahillowi równa sie podpisaniu paktu z diabłem. I ¿e wkrótce bedzie musiała za to zapłacic. 16 Janet Quinn wsuwała ju¿ rece w rekawy swojej kurtki, szykujac sie do wyjscia. - I co pani Cahill miała nam do powiedzenia? - spytała, wstapiwszy po drodze do biura detektywa Paterno. - Niewiele wiecej ponad to, co powiedziała mi przez telefon – odparł, stukajac koncem ołówka o blat biurka. - Dodała tylko, ¿e wydaje jej sie, i¿ ktos włamał sie do jej sypialni i groził jej smiercia. Mo¿e ktos podał jej jakis srodek,